Zarejestruj się

Jakość a ilość: jak dobie­rać i wery­fi­ko­wać linki?

ikona-data-publikacji
Opublikowano

28/05/2020

ikona-data-publikacji
Opublikowano

28/05/2020

i hate seo newsletter
Spis treści

Linki zewnętrzne od zawsze miały wiel­kie zna­cze­nie w pozy­cjo­no­wa­niu. Zarówno testy, jak i oso­bi­ste doświad­cze­nia spe­cja­li­stów SEO wyka­zały, że liczba lin­ków bez­po­śred­nio wpływa na pozy­cję witryny w wyszu­ki­warce Google. Z dru­giej jed­nak strony sły­szy się, że mimo solid­nego pod­lin­ko­wa­nia, widocz­ność witryny nie wzra­sta, a cza­sem nawet maleje. Jak więc dobie­rać linki, by przy­nio­sły pozy­tywny sku­tek dla SEO?

Kiedy Larry Page i Ser­gey Brin two­rzyli wyszu­ki­warkę Google w latach 90. XX wieku, główną ideą przy­świe­ca­jącą ich pro­jek­towi była ocena war­to­ści danego ser­wisu inter­ne­to­wego na pod­sta­wie jego powią­zań z innymi stro­nami. Zależ­no­ści te okre­ślano na pod­sta­wie tzw. backlin­ków, czyli odno­śni­ków pro­wa­dzą­cych z jed­nej strony do dru­giej. Po upły­wie nie­mal ćwierć wieku od powsta­nia Google, war­tość lin­ków nie stra­ciła na zna­cze­niu. Co wię­cej, stwo­rze­nie war­to­ściowego pro­filu lin­ko­wego wymaga dziś dużo wię­cej wysiłku i wie­dzy, niż miało to miej­sce w począt­ko­wych latach ist­nie­nia wyszu­ki­warki.

Czy liczba lin­ków na­dal ma zna­cze­nie?

Jesz­cze kilka lat temu, by wyprze­dzić rywali w wyszu­ki­warce, wystar­czyło opu­bli­ko­wać w sieci więk­szą liczbę odno­śni­ków do swo­jej strony niż zro­biła to kon­ku­ren­cja. Nie trudno domy­ślić się, że takie roz­wią­za­nie nie tylko powo­do­wało przy­rost wsze­la­kiego spamu w sieci, ale też zupeł­nie nie przy­świe­cało idei Google, by w pierw­szej kolej­no­ści dostar­czać użyt­kow­ni­kom naj­bar­dziej war­to­ściowych infor­ma­cji. Mani­pu­la­cja pro­fi­lem lin­ko­wym spra­wiała, że na pierw­szych miej­scach w wyszu­ki­warce lądo­wały nie tylko kiep­skie ser­wisy, ale też czę­sto strony zupeł­nie nie­zwią­zane z wpi­sy­waną frazą klu­czową.

Inży­nie­ro­wie Google musieli jakoś temu zara­dzić, dla­tego też w 2012 roku poja­wiła się aktu­ali­za­cja głów­nego algo­rytmu o nazwie Pin­gwin. Przy­świe­cał jej pro­sty cel – zaprze­sta­nie nie­bez­piecz­nego trendu nadmier­nego lin­ko­wa­nia w sieci, w celu mani­pu­lo­wa­nia wyni­kami orga­nicz­nymi w wyszu­ki­warce. W kolej­nych latach algo­rytm był ulep­szany, a wobec stron, u któ­rych wykryto nie­na­tu­ralny pro­fil lin­kowy, sto­so­wano kary. Ser­wisy takie nie tylko zni­kały z pierw­szej, czy dru­giej strony wyni­ków Google, ale wyszu­ki­warka usu­wała je zupeł­nie z indeksu.

Dzi­siaj Google ma czę­sto mniej restryk­cyjny sto­su­nek do niskiej jako­ści lin­ków – algo­rytmy wyszu­ki­warki igno­rują je w pro­ce­sie oceny ser­wisu, a kary w postaci dzia­łań ręcz­nych mają miej­sce bar­dzo rzadko. Cho­ciaż zdo­by­wa­nia niskiej jako­ści lin­ków nie trzeba się tak oba­wiać, cały wysi­łek z nimi zwią­zany z ich pozy­ska­niem pój­dzie na marne, bowiem wyszu­ki­warka pomi­nie takie odno­śniki, lub też nada im zna­cze­nie ade­kwatne do ich poziomu.

linkbuilding

Jak oce­nić, czy warto publi­ko­wać link w danym ser­wi­sie?

Pro­ces link buil­dingu wiąże się nie tylko z cza­sem poświę­co­nym na znaj­do­wa­nie stron, na któ­rych można umie­ścić link, ale też czę­sto z kosz­tem zwią­zanym z pracą spe­cja­li­sty SEO, czy też samą ceną publi­ka­cji arty­kułu. W żad­nym z tych przy­pad­ków nie warto mar­no­wać zaso­bów na sła­bej jako­ści odno­śniki – zarówno w tro­sce o swój czas, jak i budżet poświę­cony na pozy­cjo­no­wa­nie.

Aby oce­nić, czy link opu­bli­ko­wany w danym ser­wi­sie przy­nie­sie wymierne korzy­ści, powin­ni­śmy wziąć pod uwagę kilka czyn­ni­ków. Przede wszyst­kim musimy zadać sobie pyta­nie, czy dany ser­wis jest powią­zany tema­tycz­nie z naszą stroną inter­ne­tową – wtedy lin­ko­wa­nie prze­łoży się na wymierne efekty.

Link do strony restau­ra­cji umiesz­czony na blogu kuli­nar­nym będzie zwy­kle lep­szym wybo­rem niż ten sam odno­śnik opu­bli­ko­wany na por­talu dla miło­śni­ków astro­no­mii. Tema­tyka, choć nie musi odpo­wia­dać bez­po­śred­nio naszej dzia­łal­no­ści, powinna w dużym stop­niu do niej nawią­zy­wać. Trudno zna­leźć powią­za­nie mię­dzy obser­wa­cją ciał nie­bie­skich, a przy­rzą­dza­niem sushi – jeśli my nie jeste­śmy w sta­nie łatwo go wska­zać, algo­rytmy wyszu­ki­warki rów­nież tego nie uczy­nią.

Tema­tyka ser­wisu ma więc ogromne zna­cze­nie, na które powin­ni­śmy zwró­cić uwagę w pierw­szej kolej­no­ści. Im bar­dziej strona sku­piona jest na jed­nym tema­cie, tym więk­szy auto­ry­tet w danej dzie­dzi­nie ma w oczach Google. Wyszu­ki­warka doce­nia pokry­cie tema­tyczne – nie tylko umiesz­cza monotema­tyczne ser­wisy wyżej w natu­ral­nych wyni­kach, ale może też lepiej oce­nić wycho­dzące z niej linki do powią­zanych stron.

Duże liczby, czyli na co zwró­cić uwagę w link buil­dingu?

Mając przy­go­to­waną już listę poten­cjal­nych ser­wisów, na któ­rych roz­wa­żamy publi­ka­cję linku, powin­ni­śmy dokład­nie prze­ana­li­zo­wać ich para­me­try.

linkhouse

Źródło: Linkhouse.co

Istotne czyn­niki, które powin­ni­śmy wziąć pod uwagę, to:

  • ruch i liczba uni­kal­nych użyt­kow­ni­ków w danym ser­wi­sie na pod­sta­wie danych udo­stęp­nio­nych z Google Ana­ly­tics,
  • widocz­ność strony w wyszu­ki­warce Google na pod­sta­wie narzę­dzi Senuto lub Sem­storm,
  • profil lin­kowy domeny na pod­sta­wie narzę­dzi Ahrefs lub Maje­stic.

Wszyst­kie powyż­sze czyn­niki są od sie­bie bez­po­śred­nio zależne – ruch w witry­nie wiąże się czę­sto z widocz­no­ścią ser­wisu w wyszu­ki­warce Google, a ta z kolei zależy w dużej mie­rze od liczby oraz jako­ści lin­ków przy­cho­dzą­cych, kore­lu­ją­cych z para­me­trami TR (Trust Flow) i DR (Domain Rating). Przyj­rzyjmy się każ­demu z nich, by lepiej zro­zu­mieć ich zna­cze­nie w link buil­dingu.

Ruch oraz liczba użyt­kow­ni­ków

Czę­sto w ofer­tach publi­ka­cji arty­ku­łów spon­so­ro­wa­nych, a także bez­po­śred­nio w Panelu Klienta Lin­kho­use, udo­stęp­nione są para­me­try zwią­zane z ruchem na stro­nie oraz liczbą uni­kal­nych użyt­kow­ni­ków. Dane te powinny być potwier­dzone przez raport z Google Ana­ly­tics oraz doty­czyć nie­daw­nego okresu czasu. Sta­ty­styki w ciągu roku mogły się zmie­nić, dla­tego warto wery­fi­ko­wać liczby na pod­sta­wie innych miar (widocz­no­ści w Google, zasięgu w mediach spo­łecz­no­ścio­wych).

google analytics

Źródło: Google Analytics

Ruch świad­czy o popu­lar­no­ści danego ser­wisu w sieci. Ist­nieje przy tym szansa, że jego część zosta­nie prze­kie­ro­wana na naszą stronę, jeśli arty­kuł spon­so­ro­wany okaże się inte­re­su­jący dla czy­tel­ni­ków ser­wisu i będzie dostępny na stro­nie głów­nej.

Widocz­ność strony w Google

Na widocz­ność ser­wisu w wyszu­ki­warce skła­dają się wszyst­kie frazy, na które ran­kin­guje domena. Warto przede wszyst­kim zwró­cić uwagę na liczbę fraz w TOP 10. To one gene­rują najwię­cej ruchu z wyni­ków orga­nicz­nych. Widocz­ność możemy zba­dać za pomocą narzę­dzi Sem­storm czy Senuto, które po wpi­sa­niu danego adresu URL wygene­rują raport zawie­ra­jący naj­waż­niej­sze dane.

senuto

Źródło: senuto.com

Należy zwery­fi­ko­wać także, jaka część fraz powią­zana jest bez­po­śred­nio z tema­tyką naszej strony inter­ne­to­wej. Na por­ta­lach ogól­no­te­ma­tycz­nych ist­nieje szansa, że ten odse­tek jest bar­dzo mały – widocz­ność może być ogromna, ale słów klu­czo­wych zwią­zanych z naszą tema­tyką będzie nie­wiele.

W pierw­szej kolej­no­ści warto szu­kać wydaw­ców, u któ­rych ist­nieje szansa na rankingowanie arty­ku­łów na zbli­żone z naszym bizne­sem zapy­ta­nia. Może to być źró­dło poten­cjal­nych klien­tów.

semstorm

Źródło: semstorm.com

Inne aspekty, na które warto zwró­cić uwagę przy bada­niu widocz­no­ści to sza­co­wany ruch na stro­nie z wyni­ków orga­nicz­nych. Nie zaszko­dzi porów­nać go ze sta­ty­sty­kami z Google Ana­ly­tics, by stwier­dzić, jaką część ruchu sta­no­wią wej­ścia z SERP. Na wykre­sach widocz­no­ści zauwa­żymy też, jak zmie­niała się ona na prze­strzeni mie­sięcy czy lat. Na tej pod­sta­wie możemy okre­ślić mię­dzy innymi wiek domeny oraz jej roz­wój w ostat­nim cza­sie. Jeśli wykres spada od dłuż­szego czasu, może to ozna­czać, że ser­wis stra­cił na zna­cze­niu w oczach algo­rytmów Google. Mógł zostać wyeks­plo­ato­wany poprzez sys­te­ma­tyczny przy­rost liczby lin­ków wycho­dzą­cych.

Linki przy­cho­dzące oraz liczba domen odsy­ła­ją­cych

Klu­czo­wym ele­men­tem w link buil­dingu jest pro­fil lin­kowy domeny, na któ­rej pla­nu­jemy umie­ścić nasz odno­śnik. Ponow­nie zna­cze­nie ma tutaj nie tylko liczba, ale też jakość domen pro­mu­ją­cych ser­wis wydawcy. Możemy zwery­fi­ko­wać je, korzy­sta­jąc z roz­bu­do­wa­nych narzę­dzi takich jak Ahrefs.

ahrefs

Źródło: ahrefs.com

Istot­nych będzie tutaj kilka para­me­trów. Przede wszyst­kim powin­ni­śmy zwery­fi­ko­wać:

  • Domain Rating (DR) , który pre­zen­tuje siłę danej domeny na pod­sta­wie 100-punk­to­wej skali. Ahrefs porów­nuje tutaj domeny ze swo­jej ogrom­nej bazy danych i kal­ku­luje wynik. Teore­tycz­nie, im więk­szy DR, tym wię­cej „link juice” prze­każe link do naszego ser­wisu.
  • Linki zwrotne – prze­ana­li­zujmy tutaj, z jakich pod­stron kie­rują linki do ser­wisu oraz jak pod­lin­ko­wane są kon­kretne adresy URL. Warto też zwró­cić uwagę na przy­rost lin­ków na prze­strzeni lat. Nowe odno­śniki powinny regu­lar­nie się poja­wiać.
  • Odsy­ła­jące domeny – para­metr ten przed­sta­wia liczbę domen, na któ­rych znaj­duje się przy­naj­mniej jeden odno­śnik do ana­li­zo­wa­nej strony. Pro­fil lin­kowy powi­nien być jak naj­bar­dziej zdy­wer­sy­fi­ko­wany, poprzez:
  • tek­sty zako­twi­cze­nia,
  • różne domeny,
  • adresy doce­lowe lin­ków (poza stroną główną wska­zane jest, aby kie­ro­wały do naj­waż­niej­szych sek­cji w ser­wi­sie, a nawet poje­dyn­czych publi­ka­cji).

Należy zwró­cić uwagę na ser­wisy, które pomimo ogrom­nej liczby lin­ków przy­cho­dzą­cych, posia­dają bar­dzo mało domen.

Ana­liza pro­filu lin­ko­wego ser­wisu, w któ­rym pla­nu­jemy umie­ścić link, może być pra­co­ch­łonna – warto ją jed­nak wyko­nać, by jak naj­le­piej ope­ro­wać budże­tem na pozy­cjo­no­wa­nie. Trzeba też nadmie­nić, że wyniki pre­zen­to­wane przez Ahrefs nie zawsze w stu pro­cen­tach odpo­wia­dają rze­czy­wi­sto­ści – zda­rza się, że narzę­dzie nie zbie­rze danych o wszyst­kich bac­klin­kach. Bywa też, że domeny lin­ko­wane są z pry­wat­nych stron zaple­czo­wych, które blo­kują skrypty narzę­dzi tego typu. Takich lin­ków ani domen nie zoba­czymy w Ahrefs, mimo że mogą sta­no­wić istotną część pro­filu lin­ko­wego.

Indek­sa­cja

W pro­ce­sie wery­fi­ka­cji ser­wisu warto wziąć pod uwagę rów­nież czyn­niki wpły­wa­jące na indek­sa­cję nowych tre­ści. Obec­ność wpisu na stro­nie głów­nej, czy jed­nej z głów­nych kate­go­rii na stro­nie sprawi, że roboty Google tra­fią na nasz arty­kuł szyb­ciej niż mia­łoby to miej­sce w sytu­acji, gdy tekst nie zosta­nie pod­lin­ko­wany z czo­ło­wych pod­stron.

User Gene­ra­ted Con­tent

Tre­ści gene­ro­wane przez użyt­kow­ni­ków mogą sta­no­wić dla wyszu­ki­wa­rek sygnał, że ser­wis jest inte­re­su­jący dla odwie­dza­ją­cych.

Warto zwery­fi­ko­wać, czy na stro­nie poja­wiają się nowe komen­ta­rze, opi­nie lub posty na wewnętrz­nym forum. Jeśli takie znaj­dziemy, sprawdźmy, czy komen­ta­rze są mode­ro­wane, a także czy nie zawie­rają spamu lub niskiej jako­ści tre­ści.

Tre­ści two­rzone przez użyt­kow­ni­ków to rów­nież dodat­kowy con­tent, który może wpły­wać pozy­tyw­nie na widocz­ność strony. Zawiera on rów­nież słowa powią­zane, dzięki temu widocz­ność np. arty­kułu może być lep­sza, niż publi­ka­cji bez więk­szego zain­te­re­so­wa­nia użyt­kow­ni­ków.

user generated content

Kod śle­dze­nia

Część wydaw­ców wyraża zgodę na umiesz­cze­nie kodu śle­dze­nia, dzięki któ­remu moż­liwe będzie spraw­dze­nie liczby odsłon arty­kułu na różnych urządzeniach oraz czas, jaki użyt­kow­nicy spę­dzili na podstro­nie z tek­stem.

Można rów­nież tago­wać linki przy pomocy para­me­trów UTM, dzięki temu zwe­ry­fi­kuje się efekty dzia­łań publi­ka­cji w Google Ana­ly­tics.

Lin­ko­wa­nie wewnętrzne w ser­wi­sie

Ser­wis powi­nien posia­dać spójne lin­ko­wa­nie wewnętrzne, a także hie­rar­chię kate­go­rii i archi­wów zbu­do­waną w taki spo­sób, by nie odsy­łać do niskiej jako­ści pod­stron, które np. zawie­rają dwa ode­sła­nia do arty­ku­łów.

Istotny jest rów­nież brak tzw. „sie­rot”, czyli pod­stron ser­wisu, do któ­rych użyt­kow­nicy ani też roboty wyszu­ki­wa­rek nie są w sta­nie dotrzeć poprzez wewnętrzne odno­śniki. Jedy­nym miej­scem, w któ­rym taka pod­strona może być dostępna, jest mapa strony bądź zewnętrzne linki.

Orphan pages są istotne z powodu prze­ło­że­nia na efekty SEO. Wpływ na pozy­cjo­no­wa­nie może być mniej­szy, jeśli nasza publi­ka­cja sta­nie się „sie­rotą” w struk­tu­rze ser­wisu wydawcy.

Sto­su­nek lin­ków wycho­dzą­cych do przy­cho­dzą­cych

Przy każ­dej ofer­cie Lin­kho­use pre­zen­tuje para­metr „Ratio domen IN/OUT”, który wska­zuje sto­su­nek mię­dzy dome­nami lin­ku­ją­cymi do ser­wisu, a dome­nami, do któ­rych lin­kuje strona. Obok współ­czyn­nika Lin­kho­use wyświe­tla rów­nież liczbę domen, z któ­rych został on wyli­czony.

Przy­dat­nym para­metrem będzie rów­nież „Gęstość lin­ków wycho­dzą­cych”, który oddaje rela­cję mię­dzy liczbą pod­stron, a liczbą domen zewnętrz­nych, do któ­rych lin­kuje ser­wis. Para­metr ten łatwo nam wskaże, czy dany por­tal nie jest wyko­rzy­sty­wany głów­nie do publi­ka­cji arty­ku­łów spon­so­ro­wa­nych i tym samym nie został wyeks­plo­ato­wany.

Obec­ność kon­ku­ren­cji (moduł relin­ko­wa­nia)

Jeśli posia­damy ści­śle okre­śloną kon­ku­ren­cję dla naszego serwisu, możemy wska­zać go w narzę­dziu Relin­ko­wa­nia w Lin­kho­use, a to zwróci nam listę domen, na któ­rych nasi kon­ku­renci umie­ścili już swój link.

Jeśli ser­wis A, B i C posiada odno­śnik w ser­wi­sie D, to warto zasta­no­wić się, czy i my nie powin­ni­śmy wyku­pić tam publi­ka­cji arty­kułu spon­so­ro­wa­nego. W ten spo­sób możemy zdo­być linki z miejsc, w któ­rych lin­ko­wali się nasi bizne­sowi rywale. Moduł ten może uła­twić pod­ję­cie decy­zji odno­śnie wyboru wydawcy.

Link lin­kowi nie­równy

W oce­nie, czy warto inwe­sto­wać w dany link, należy wziąć pod uwagę kilka para­me­trów, pomoc­nych w okre­śle­niu kon­dy­cji domeny, na któ­rej ma zostać on umiesz­czony. Ana­li­zu­jąc tema­tykę ser­wisu, ruch na stro­nie, widocz­ność w Google oraz pro­fil lin­kowy, możemy stwier­dzić, czy odno­śnik z danego ser­wisu pomoże nam w pozy­cjo­no­wa­niu. Dużą rolę ode­gra tu na pewno doświad­cze­nie – na bazie obser­wa­cji efek­tów z prze­szło­ści łatwiej nam będzie dobrać linki. Należy przy tym pamię­tać, że tema­tyka i jakość lin­ków ma ogromne zna­cze­nie. Google regu­lar­nie aktu­ali­zuje swoje algo­rytmy – obok Pin­gwina, poja­wiały się też inne upda­te’y, które pośred­nio doty­czyły odno­śni­ków zewnętrz­nych. Aby nie nara­żać się na nie­po­trzebne nie­spo­dzianki ze strony algo­rytmu, warto skru­pu­lat­nie dobie­rać linki.

Udostępnij na Facebooku
Udostępnij na Twitterze

Dzielimy się wiedzą, case studies i przepytujemy ekspertów, by pomóc Twojej firmie wykorzystywać w pełni marketingowy potencjał sieci.

Podobne wpisy

Zapisz się do newslettera

Nasz newsletter to tylko jeden e-mail miesięcznie. Dzięki niemu będziesz na bieżąco z najnowszymi merytorycznymi artykułami oraz funkcjonalnościami Linkhouse, nad którymi nieprzerwanie pracujemy, aby usprawnić Twój proces budowy linków.